doktor pueblo

napisał o Kosmos

Najpierw fakty. "Kosmos" Gombrowicza to dzieło genialne. "Kosmosu" nie da się sfilmować, choćby dlatego, że połowa jego siły leży w języku. Ale skoro film już powstał, to dobrze, że nakręcił go Żuławski, bo tylko ktoś tak szalony mógł się zmierzyć z tą książką i nie ponieść druzgoczącej porażki. Nie zmienia to faktu, że jeszcze lepiej, że Gombrowicz ekranizacji nie dożył, bo dostałby chyba skrętu kiszek, jakby się dowiedział, że jego "Kosmos" jest romansem.

bo jest romansem

Nie upupiaj Gombrowicza

Ty jesteś od Gombrowicza mądrzejszy, wiem, ale on o tym w Dziennikach pisze, że wszystko , co Witold robi, jest motywowane miłością do Leny. Nie dziwi mnie, że Żuławski skręca w tę stronę.

Czytałem Dzienniki ze 3 lata temu i nic takiego sobie nie przypominam (nie przypominam sobie w ogóle, żeby Gombrowicz pisał tam o Kosmosie). Może z Kronos to wziąłeś (nie czytałem). Nie jestem od Gombrowicza mądrzejszy, ale nie trzeba być - wystarczy przeczytać Kosmos, żeby wiedzieć, że to nie jest romans ani kryminał (nawet jeśli takie wątki tam występują).

Pisze, pisze. Oczywiście on to uwielbiał te kalki z literatury popularnej, jakiś kryminał, jakiś horror, romans to nie jest, tylko że ta gęba miłości nas pcha i determinuje - jak prawie zawsze u Gombrowicza. A Żuławski z tego robi nie romans tylko komedię - pełną cytatów zabawę z Gombro, z kinem, ze sztuką. Fajne to jest.

Sprowokowałeś mnie i sięgnąłem po leżący na półce Dziennik.
Cytaty:
"Ten utwór chętnie nazywam powieścią o tworzeniu się rzeczywistości. A ponieważ powieść kryminalna jest właśnie tym - próbą organizacji chaosu - więc Kosmos ma po trosze formę kryminalnego romansu."
"Wszak w Ferdydurce, czy Kosmosie, nie o co innego chodzi, jak właśnie o tyranię form, o balet struktur."

Natomiast tego, co Ty piszesz ("wszystko, co Witold robi, jest motywowane miłością do Leny") nigdzie nie widzę. Nawet jestem w stanie uwierzyć, że Gombrowicz mógł coś takiego żartem rzucić, ale jakoś w Dzienniku nie znalazłem. Proszę więc o źródło albo o sprostowanie.

Czy forma kryminalnego romansu to mało? Ja właśnie tak rozumiem , że porządkowanie struktur jest po to , by uwieść kobietę.

@lapsus A nie można (albo nawet czy nie należy) tego odwrócić? Czyli czy struktura uwodzenia nie jest w "Kosmosie" sposobem na porządkowanie świata?

@inheracil pewnie należy, ale wiesz każde porządkowanie w Kosmosie i tak prowadzi do metafizycznego burdelu

W „Kosmosie”.. ..mój bohater zauważa szereg anomalii, drobnych, mglistych, z których każda nic prawie nie znaczy, ale wszystkie razem jakby coś chciały wyrazić.. Wróbel powieszony na drucie, patyk powieszony na nitce, coś jak strzałki na suficie, wskazujące kierunek, dyszel który też jakby coś wskazywał.. I to „coś”, zasilone innymi przeżyciami mego bohatera, jego fatalną miłością do Leny, poczyna przybierać charakter coraz gwałtowniejszej insynuacji wieszania... powieszenia.. Leny ? W pewnym momencie mój bohater, jakby w niecierpliwości, spragniony dopowiedzenia szarady, do łańcucha wieszań dołącza jedno własne: wiesza na haku kota, którego zadusił. To akt nielojalny i perwersyjny, bo stanowi przeskok ze świata wewnętrznego w zewnętrzny, to jakby osaczanie siebie samego. Ale jest w tym jakaś głęboka konieczność duchowa

„Dlaczego bohater „Kosmosu” wsadza palec w usta wisielcowi ? Żeby - jest tego świadomy - połączyć w sobie tym aktem „wieszanie” z „ustami”. Dotąd to się działo w nim na osobnych torach. Dręcząca go do szału asocjacja ust Leny z okropnymi ustami Katasi jakoś nie chciała mu się połączyć z owym „wieszaniem”, które go osaczało jakby z innej strony. Więc teraz on sam to skojarzy w sobie własnym swoim czynem; zapewne by sobie ułatwić powieszenie Leny z powodu ust. To w nim dojrzało do skojarzenia... ...Mogłoby się zdawać, że w „Kosmosie” wsadzenie palca trupowi w usta jest zabiegiem równie „nielegalnym”, co uprzednie powieszenie kota. A jednak nie - albowiem to już nie ten sam człowiek, on już jest teraz „po drugiej stronie”, po stronie świadomego stwarzania siebie. To z kotem, to była nieudolna próba. Teraz on już wie czego mu trzeba, rozzuchwalił się i

Mi chodzi o to, że to nie jest w ogóle książka o jakichś przygodach, czy romansach, czy zbrodniach. To nie jest książka o żadnym Witoldzie ani Lenie. Oczywiście jakaś "fabuła" w tym jest, ale dla mnie ona jest pretekstowa. "Kosmos" jest o tym, jak "coś" się rodzi, jak powstaje z "niczego", ile znaczą słowa i jak ze słów rodzi się czyn. "Kosmos" jest o budowaniu znaczeń, budowaniu porządku z chaosu rzeczywistości.

Film Żuławskiego oczywiście nie jest w stanie mieć głębi książki i nie czyniłbym z tego zarzutu. Zresztą w ogóle oceniam go całkiem dobrze. Ale "romantyczna" końcówka to jednak lekkie przegięcie.

Ok, oczywiście jest to o konstruowaniu i rozpadaniu się świata, ale przecież jest to fajne, po absurdalnemu fajne, że on to wrzuca w jakieś pop-schematy albo pop-semanty, a Żuławski jeszcze z tego robi centralnie komedyje i to już jest sakramenckie dziwowisko. Ale wesołe.